[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jednakże to, co było kiedyś żywym zainteresowaniem, przerodziło się, zdaniem jego
najbliższych i przyjaciół, w niezdrową obsesję.
Mówili, że ma to we krwi, że w tym pokoleniu Jonesów właśnie on jest prawdziwym
spadkobiercą błyskotliwego, ekscentrycznego Sylvestra. Martwili się, że pożąda zakazanej
wiedzy tak samo jak jego przodek. Twierdzili, że ta niebezpieczna obsesja nie pojawia się w
każdej generacji ich rodu. Według legend odrodziła się tylko raz po Sylvestrze, w pradziadku
Caleba, Erasmusie Jonesie. Erasmus urodził się z takim samym talentem, jaki posiadał Caleb.
Niestety niecałe dwa lata po ślubie i po tym jak spłodził syna, zaczął nagle przejawiać
skłonność do ekscentryzmu, która stopniowo przybierała na sile. W końcu popadł w obłęd i
odebrał sobie życie.
Caleb wiedział, że wszyscy w rodzinie Jonesów byli przekonani, iż zmiany, jakie w
nim obserwowali, zapoczątkowane zostały przez odkrycie grobu Sylvestra, a w nim
dzienników z opisem alchemicznych sekretów. Jednakże całą prawdę znali tylko on sam i
jego ojciec. Bo nawet w tak dużej i paranormalnie utalentowanej rodzinie, jaką byli
Jonesowie, możliwe było zachowanie sekretu. O ile oczywiście dobrze się go pilnowało.
Caleb przeszedł między półkami wypełnionymi grubymi tomami i zatrzymał się przed
zimnym kominkiem. Stały przed nim łóżko i dwa krzesła. Zazwyczaj tu właśnie sypiał i jadał
posiłki. I tu przyjmował rzadkich gości. Nieczęsto korzystał z innych pokoi. Tak więc
większość mebli w domu osłonięta była przed kurzem płachtami materiału.
Na małym stoliku stały karafka i dwie szklanki. Nalał sobie whisky i podszedł do
okna, wpatrując się w ciemność.
Myślami powędrował ku innej ciemnej nocy, kiedy to - jak się wszystkim zdawało -
umierał jego ojciec. Fergus Jones odprawił tych, którzy czuwali przy łożu - pielęgniarkę,
rozmaitych krewnych i służbę. Kazał jednak zostać Calebowi.
- Podejdz bliżej, synu - powiedział słabym, chropowatym głosem.
Stojący w nogach łoża Caleb przesunął się, żeby zająć miejsce z boku. Wciąż nie mógł
się nadziwić, że kryzys przyszedł tak nagle. Jeszcze trzy dni temu ojciec był zupełnie
sprawnym, zdrowym sześćdziesięcioletnim człowiekiem niecierpiącym na żadne dolegliwości
z wyjątkiem niewielkich kłopotów ze stawami, które leczył salicyną. Myśliwy, jak większość
mężczyzn w rodzinie Jonesów, cieszył się dobrym zdrowiem i wyglądało na to, że - podobnie
jak wcześniej jego ojcu - dane mu będzie dożyć dziewięćdziesiątki.
Caleb pomagał akurat Gabe'owi w śledztwie dotyczącym kradzieży oryginalnej
receptury eliksiru Sylvestra, gdy dostał wiadomość, że ojciec zachorował nagle na płuca.
Zostawił kuzyna, żeby samotnie kontynuował dochodzenie, i pospieszył do rodzinnego
majÄ…tku.
Bardzo się niepokoił, ale mimo wszystko miał nadzieję, że ojciec wróci do zdrowia.
Dopiero, gdy wszedł do domu - gdzie panowała powaga, a wszystkie okna były pozasłaniane
- i gdy dowiedział się od lekarza, jak ponure są rokowania, wtedy zrozumiał, że ojciec jest
obłożnie chory.
Zawsze świetnie się rozumieli, zwłaszcza od czasu przedwczesnej śmierci matki.
Alice zmarła po upadku z konia, gdy Caleb miał dwadzieścia jeden lat. Fergus nigdy się
powtórnie nie ożenił. A Caleb był jego jedynym dzieckiem.
Na kominku palił się ogień. Pokój był przegrzany, gdyż chory - choć w dotyku ciało
jego było gorące - skarżył się na zimno. Jak wyjaśniła z ponurą miną pielęgniarka,
nienaturalne uczucie zimna jest nieomylnym znakiem zbliżającego się końca.
Wsparty na poduszkach, Fergus popatrzył na syna. I choć przez większą część dnia
majaczył, to teraz, mimo gorączki, wydawał się dość przytomny. Chwycił dłoń Caleba.
- Jest coś, o czym muszę ci powiedzieć - wyszeptał.
- Co takiego? - spytał syn, mocniej ściskając rękę ojca.
- Umieram, Calebie.
- Nie.
- Przyznaję, że zamierzałem opuścić ten świat jak tchórz. Myślałem, że nie zdobędę
się na powiedzenie ci prawdy. Ale stwierdziłem, że mimo wszystko nie mogę pozostawić cię
w niewiedzy. Zwłaszcza że jest może niewielka szansa...
Wstrząsnął nim męczący kaszel. Gdy atak się skończył, chory leżał przez chwilę
spokojnie, z trudem Å‚apiÄ…c oddech.
- Proszę, ojcze, nie wysilaj się - błagał Caleb. - Nie wolno ci tracić sił.
- Do kroćset! To ja umieram i spożytkuję siły, jakie mi jeszcze zostały tak, jak mi się
podoba.
Mimo przygnębienia Caleb nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu. Dziwnie
uspakajająco podziałała na niego tak dobrze znana gburowata determinacja ojca. Zarówno
mężczyzni, jak i kobiety w rodzinie Jonesów umieli walczyć o swoje.
- Tak, ojcze - odrzekł. Fergus zmrużył oczy.
- Ty i Alice to dwie wielkie łaski, jakie dane mi były na tym świecie. Chcę, żebyś
wiedział, że zawsze byłem wdzięczny Panu Bogu za to, że pozwolił mi żyć z wami.
- Mając ciebie za ojca, jestem najszczęśliwszym z synów.
- Z przykrością muszę stwierdzić, że gdy powiem ci prawdę, nie będziesz mi
wdzięczny, że cię spłodziłem. - Pogrążony w bólu, Fergus zamknął oczy. - Twojej matce
nigdy o tym nie powiedziałem. To był mój prezent dla niej. Alice zmarła, nie zdając sobie
sprawy z niebezpieczeństwa, jakie ci grozi.
- Ojcze, o czym ty mówisz? - Caleb pomyślał, że ojciec znowu majaczy.
- Wciąż jeszcze się waham, czy powiedzieć ci prawdę - szepnął Fergus. - Ale jesteś
moim synem i dobrze cię znam. Gdybym zachował dla siebie tak ważną wiadomość,
przeklinałbyś mnie do końca swych dni. Chociaż biorąc pod uwagę to, co mam ci powiedzieć,
będziesz mnie nienawidził tak czy owak.
- Ojcze, bez względu na to, co to jest, wiedz, że nigdy cię nie znienawidzę.
- Poczekaj, aż usłyszysz, co mam ci do powiedzenia. Potem osądzisz - przerwał mu
kolejny atak kaszlu. Dyszał przez chwilę, lecz w końcu odzyskał oddech. - Sprawa dotyczy
twego pradziadka, Erasmusa.
- Co takiego? - Przeszył go zimny dreszcz.
- Masz talent bardzo podobny do tego, który on miał.
- Wiem o tym.
- Wiadomo ci także, że Erasmus oszalał. Podpalił bibliotekę i laboratorium, po czym
skończył ze sobą.
- I myślisz, ojcze, że mnie czeka taki sam los - powiedział Caleb cicho. - Czy to
właśnie próbujesz mi przekazać?
- Twój pradziadek był przekonany, że do szaleństwa doprowadził go właśnie
posiadany przez niego talent. Napisał o tym w swym ostatnim dzienniku.
- Nigdy nie słyszałem, żeby Erasmus prowadził jakieś dzienniki.
- To dlatego, że wszystkie, z wyjątkiem tego jednego, wrzucił do ognia. Uważał, że
cała ta ogromna praca i liczne badania, jakie przeprowadził dzięki swemu talentowi, nie miały
żadnego sensu. Jeden dziennik się zachował, bo Erasmus nie potrafiłby zniszczyć z trudem
odkrywanych sekretów.
- Gdzie jest ten dziennik? Fergus odwrócił głowę i skierował wzrok w głąb pokoju.
- Znajdziesz go w tajnym schowku w sejfie. Obok leży notatnik, który zachował się z
dziennikiem. Syn Erasmusa, a twój dziadek, przekazał mi je na łożu śmierci. A teraz ja daję je
tobie.
- Czytałeś je ojcze?
- Nie. Ani ja, ani twój dziadek. Nie mogliśmy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]