[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jakoś nam to wczoraj nie przeszkadzało. Przeszył ją dreszcz.
- Nie wystarczy dobry seks, żeby małżeństwo było udane.
- Nas łączy nie tylko dobry seks - zauważył. - Ale również
dziecko.
- No właśnie, i to dziecko powinno mieć prawdziwą rodzinę! -
odparła gniewnie, dając upust nagromadzonym emocjom. - Powinno
mieć rodziców, którzy się kochają, a nie takich, którzy są razem z
poczucia obowiÄ…zku.
- Cholera jasna!
- Eric...
- Jak mogłaś, Leigh? Uniosłaś się honorem? Jakim prawem?
Przecież to mój syn. - Maska wściekłości opadła, odsłaniając twarz
ściągniętą bólem. - Jak mogłaś mi o nim nie powiedzieć? Dlaczego
chciałaś ukryć przede mną mojego syna?
184
Anula
ous
l
a
and
c
s
Od dnia, w którym przekonała się, że jest w ciąży, pragnęła
podzielić się z Erikiem tą radosną nowiną. Całymi latami
obserwowała mężów swoich ciężarnych przyjaciółek, którzy skakali
wokół żon, gotowi spełnić każdą ich zachciankę. Widząc szczęście w
ich oczach, próbowała sobie wyobrazić Erica, jak głaszcze ją po
brzuchu i masuje jej obolały krzyż.
Bądz silna, powtarzała sobie w duchu. Skup się. Myśl o
procesie. Zarówno w Londynie, jak i tu, w Chicago, wygrywała
najtrudniejsze sprawy. Nie załamie się teraz, nie pozwoli na to, żeby
Eric zburzył jej spokój.
Chmurne niebieskie oczy, zacięty wyraz twarzy, zaciśnięte
usta... Patrząc na Erica, uświadomiła sobie, że chociaż się wczoraj
kochali, to w gruncie rzeczy stoi przed niÄ… obcy facet. Przystojny,
wysoki, ziejÄ…cy furiÄ… obcy facet.
- Nie wiedziałam, jak postąpić - przyznała szczerze.
- Najprościej było powiedzieć prawdę. Coś w niej pękło.
- Prawdę? - Oswobodziła ręce. - Chcesz znać prawdę? - W
porządku, wygarnie mu prawdę! - Prawda jest taka, że tamtej nocy
przed dziesięciu laty połączyła nas rozpacz, a nie miłość. Szukałeś
pocieszenia, a ja byłam pod ręką.
Cierpiał po śmierci ojca, a ona, szaleńczo zakochana, nie
potrafiła go odtrącić. Potem dokonała wyboru i postanowiła urodzić
dziecko, ale...
- Twierdzisz, że mnie kochałeś. Może tak, ale na pewno nie tak,
jak ja ciebie. Wiedziałam, że masz dziewczynę i nie odwzajemniasz
185
Anula
ous
l
a
and
c
s
moich uczuć, lecz to mnie nie powstrzymało. Rano, kiedy było po
wszystkim, stałam owinięta prześcieradłem, wciąż czując twój zapach,
twój dotyk, wciąż przeżywając w myślach każdą chwilę, a ty
cmoknąłeś mnie w czoło, podziękowałeś za to, że jestem taką
cudowną kumpelką i wyszedłeś, zatrzaskując za sobą drzwi. Nawet
się nie obejrzałeś. Chciałam umrzeć... Spochmurniał.
- Leigh...
- Przyjechałam na pogrzeb twojego ojca. Wiedziałeś o tym?
Oczywiście, że nie. Ale nie szkodzi. Przyjechałam, bo cierpiałam
razem z tobą, bo chciałam dodać ci otuchy...
- Powinnaś była mi powiedzieć.
- O ciąży? Kiedy? Kiedy zadzwoniłeś z informacją, że nie
wracasz do Chicago, że zostajesz w Clo-verdale ze swoją mamą i
Becky? Kiedy przeprosiłeś mnie za tamtą wspólnie spędzoną noc i
poradziłeś, żebym wyjechała do Oksfordu?
Eric podrapał się nerwowo po nosie.
- To nie fair.
- %7łycie jest nie fair. Przekonałam się o tym na własnej skórze.
- Na miłość boską, Leigh! Nie wiedziałem, że jesteś w ciąży.
Korciło ją, żeby spytać: Czy zrobiłoby to różnicę? Ale ugryzła
się w język. Nie ma to teraz znaczenia.
Całymi latami marzyła o małżeństwie z Erikiem. Chociaż nadal
tego pragnęła, to jednak uznała, że Connor zasługuje na lepszy los -
nie powinien mieszkać w domu, w którym ojciec patrzy na matkę z
niechęcią, złością i pogardą.
186
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Wtedy nie chciałam twojej litości, tym bardziej nie chcę jej
teraz - oznajmiła.
- Litości? - warknął. - O czym ty mówisz?
- Znam cię, Eric. - Uśmiechnęła się smutno. Porzucony przez
rodziców chłopiec wyrósł na odpowiedzialnego mężczyznę, na
którym można polegać. Nie zawiódł matki, gdy została sama, nie
zawiódł chorej Becky i nie zawiódłby jej, Leigh, gdyby wiedział o jej
ciąży. - Wiem, jakimi zasadami się kierujesz. Gdybym ci powiedziała
o dziecku, wziąłbyś sobie kolejny ciężar na barki. Może nawet
zaproponowałbyś mi ślub.
- Kolejny ciężar? Mówimy o dziecku! O moim synu!
Pózniej pozwoli sobie na płacz, na chwilę słabości. Na razie
musi pozostać silna i nieugięta.
- I moim. Nie chcę, aby Connor dorastał w rodzinie, w której
ojciec z matką pobrali się tylko dlatego, że zapomnieli o
prezerwatywie. - Na moment umilkła. %7łądał, by była z nim szczera?
W porządku. - Wiem, jak to jest - ciągnęła. - Moi rodzice pobrali się z
powodu tak zwanej wpadki. Z biegiem lat coraz bardziej siÄ™ nie lubili.
Nie potrafili na siebie patrzeć ani z sobą rozmawiać bez gniewu i
wrogości.
Za ten stan rzeczy Leigh zawsze winiła siebie. Gdyby nie ona,
rodzice żyliby oddzielnie. Może każde byłoby szczęśliwe z innym
partnerem.
- Zrobię wszystko - dodała głosem przepojonym uczuciem - aby
oszczędzić tego koszmaru mojemu dziecku.
187
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Leigh, nie jestem twoim ojcem.
- Tak, wiem. Ale wiem też, że małżeństwo zawarte z
niewłaściwych pobudek nie ma szansy przetrwać.
- Boże - westchnął Eric, zaciskając powieki. Po chwili otworzył
oczy.
- Przeszłości nie można zmienić - szepnęła. Słońce znikło już na
horyzoncie. W holu panował półmrok.
- To prawda - przyznał. - Ty jednak postanowiłaś samowolnie
zmienić przyszłość.
Obróciwszy się na pięcie, wyszedł na dwór.
- Dokąd idziesz? - spytała zaskoczona. Przystanął.
- Nie mogę dłużej z tobą rozmawiać - odparł bezbarwnym
głosem. - Nie wiem, kim jesteś. Nie potrafię spokojnie na ciebie
patrzeć... - Ruszył w stronę samochodu.
Jedna chwila, jedna decyzja, jedna pomyłka.
Leigh chwiejnym krokiem podeszła do drzwi i oparłszy się o
framugę, patrzyła, jak Eric wsiada do auta. Nie zatrzymywała go.
Chciał poznać prawdę, to ją poznał. Co dalej? Nie wiadomo.
Silnik czarnego jeepa poderwał się do życia. Wkrótce czerwone
światełka znikły w oddali.
Jake spoglądał przez okno na migoczące światła Chicago.
- Wiesz, Gretchen, ona zupełnie mnie nie rozumie. Twierdzi, że
Å‚amiÄ™ jej serce.
Mimo trzasków na drugim końcu linii usłyszał, jak siostra
wzdycha.
188
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Co? Tara nalega, żebyś wrócił do Teksasu?
- Tak. Ma dość moich wyjazdów. Przeszkadza jej, że nie wie,
gdzie jestem. Znudziło się jej spanie samej w łóżku.
- Dziwisz siÄ™?
- Nie, ale co ja mogÄ™?
Nie zamierzał wracać do Teksasu, dopóki nie odnajdzie
rodzeństwa i nie zdobędzie pewności, że nic im nie grozi. Co się zaś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]