[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Oparłszy się na łokciu, przyglądała się jak Vincent oddycha.
Obserwowała doskonałą muskulaturę jego piersi, jak unosiła się i opadała.
Znów pragnęła go całować, całego, lecz to by go tylko obudziło.
Westchnęła i zaczęła się rozglądać za szlafrokiem.
 Wez mojÄ… koszulÄ™  szepnÄ…Å‚ Vincent.
Natalie aż podskoczyła, uświadamiając sobie, że Vincent ją obserwuje i
delikatnie się uśmiecha.
Po tym wybuchu namiętności zrobiła się nagle nieśmiała, więc szybko
narzuciła na siebie czarną koszulę. Położyła się koło Vincenta, nic sobie nie
robiąc z jego nagości.
 Wyglądasz na speszoną. Zrobiłem ci krzywdę? Byłem zbyt brutalny? 
zapytał nagle, unosząc się na łokciu.
Natalie spojrzała na niego.
 Vincent, przestań. Nie zrobiłeś mi krzywdy. Nie potrafiłbyś.
Uklękła obok niego.
179
RS
 Czy coÅ› ciÄ™ gryzie?
 Przez chwilę nie panowałem nad sobą, nie wiedziałem, co robię.
Natalie uśmiechnęła się.
 Uznam to za najwspanialszy komplement.
Vincent się nie uśmiechnął. Delikatnie dotknął jej policzka.
 Mężczyzna taki jak ja nigdy nie powinien tracić kontroli.
Natalie odpowiedziała na jego pieszczotę.
 Próbujesz mnie przekonać, że nigdy nie tracisz panowania nad sobą?
Wzruszył ramionami.
 Pracuję nad tym. To ważne. Ujrzała ból w jego oczach.
 Było fantastycznie, nic mi nie jest. Czy... kiedykolwiek kogoś zraniłeś?
Ból zastąpiło przerażenie.
 Nigdy, lecz mój ojciec...
Ach tak. Leonard Fortune. Słyszała o nim. Odnosił sukcesy jako bankier.
Kolejny mężczyzna z rodu Fortune'ów cieszący się wielkimi osiągnięciami.
 Co robił twój ojciec?
 Krzywdził ludzi  odparł Vincent beznamiętnym głosem.
 Ciebie?
 Czasami. Głównie moją matkę. Był strasznie nerwowy, a matka
delikatna. Jak piórko. On się wściekał i bił. Myślę, że czasami nawet ją gwałcił
 wyszeptał z bólem.
Natalie próbowała go objąć, lecz się odsunął.
 Bił również twoje rodzeństwo?
 Dopóki nie urosłem na tyle, by móc się mu sprzeciwić  oświadczył
bezbarwnym głosem.  Zdarzało mi się go uderzyć, jedynie gdy wymierzał
karę mojej matce lub próbował się dobrać do sióstr i brata, ale...
180
RS
Vincent wpatrywał się w oczy Natalie. Zdawała sobie sprawę, jak
nieprzyjemne były dla niego te wspomnienia. Przerażające.
 Co?
Przełknął ślinę.
 Podobało mi się, gdy go biłem. Gdy usłyszałem o wypadku i
zastanawiałem się, czy jak zwykle był pijany, chciałem go zabić za to, że
odebrał matce życie, lecz on sam już nie żył.
 Przecież ty jesteś całkiem inny  stwierdziła Natalie delikatnie.
 Straciłem panowanie nad sobą, Natalie. Tym razem nie zrobiłem ci
krzywdy, ale mogłem. Jesteś taka delikatna. Nie chcę być mężczyzną, który to
uczyni.
Udając się pod prysznic, Natalie widziała w jego oczach tęsknotę i żal.
Zrozumiała, dlaczego chciał być obrońcą, uświadamiając sobie, że pomimo jej
zmienności i uporu, zachowywał się przy niej bardzo powściągliwie. %7łycie z
nią musiałoby być dla takiego mężczyzny piekłem.
Musiał dbać o jej bezpieczeństwo, a ona doprowadzała go do szału.
Musiałby przy niej nieustannie kontrolować swoje emocje. Jak by to
wyglądało?
Byłaby to najgorsza rzecz na świecie, największy koszmar.
Ta świadomość rozdzierała jej serce, bo już wiedziała, że chciałaby się
zdobyć na odwagę i przełamać jego opory, być z nim. Pokochała tego
mężczyznę.
Kochała faceta, który jej pragnął, lecz nigdy nie odda jej serca. Czy
chciałaby przysparzać mu bólu?
Nie. Pragnęła, by oddał jej serce bezwarunkowo, bez zastrzeżeń, by
czerpał radość z miłości.
Ona nigdy się nie zmieni. Nigdy nie da mu radości. Zamknęła oczy.
181
RS
 %7łycie bywa czasem bardzo ciężkie  szepnęła do siebie.
OgarnÄ…Å‚ jÄ… dziwny smutek.
182
RS
ROZDZIAA SIEDEMNASTY
%7łycie jest takie ciężkie, pomyślał Emmett Jamison, odchylając się na
krześle w rozpadającej się chacie, co i tak było delikatnym określeniem.
Dla niego to nie miało znaczenia. Miejsce nie musiało być urokliwe.
Ważne, że znajdowało się z dala od ludzi. Kiepsko sobie z nimi radził.
Był pewien, że nigdy nie nabierze ochoty na bywanie w towarzystwie.
 Zbyt wiele problemów  wymamrotał. Bardziej jednak chodziło o
związany z tym ból. Zadaj się z ludzmi, a na pewno się sparzysz... albo zrobisz
coś, czego będziesz żałował do końca życia.
 Do diabła  powiedział głosem pozbawionym emocji, gdy jego głowę
zalały wspomnienia. Może i nie uda mu się przepędzić demonów, ale
przynajmniej jest to dobre miejsce, by spróbować. Wcześniej czy pózniej coś
może zaskoczyć. Jednego był pewien, że nie wróci prędko do cywilizacji.
Dobrze mu było, kiedy nie interesował się wydarzeniami na świecie. Zamierzał
się tego trzymać. Przynajmniej teraz.
 Myślisz, że Blake znajdzie Emmetta?  Patrick zapytał Ryana po
tygodniu poszukiwań.
 Mam nadzieję, że tak. Dla dobra Blake'a.
 Uważasz, że Emmett pomoże znalezć Jasona?
Ryan wzruszył ramionami.
 Częściowo dlatego, że Blake potrzebuje rodziny.
Potrzebuje czegoś więcej niż nasze wzajemne relacje, a Emmett to jedyny
syn, jaki mu pozostał. Mam też nadzieję, że okaże się pomostem między
Blakiem a Jasonem.
 Nadal ani śladu Jasona? Ryan pokręcił głową.
 Nie. Drugi konwojent nadal nie jest w stanie mówić. Martwię się.
183
RS
 Listami?
 Tak. Rozmawiałem z Vincentem. Obawiam się, że zaczęło mu zależeć
na Natalie McCabe. To nie w jego stylu, ale wygląda na to, że pomieszał pracę
z życiem osobistym. Obaj dobrze wiemy, że Jason jest sprytny. Nieraz już
zabił. Jeśli dopadnie Natalie, boję się, jaki to będzie miało wpływ na Vincenta.
 A na ciebie?
Ryan potarł dłonią czoło.
 To ja zawsze wspierałem Jasona. To ja wpuściłem lisa do kurnika.
Natalie jest godną podziwu, odważną kobietą. Nie chcę, by stało się coś złego.
 Vincent potrafi tego dopilnować. Ryan pokiwał głową.
 Tak, ale czy ktokolwiek potrafi ją obronić, gdy Jason znajduje się na
wolności? Ktoś chce ją przestraszyć. Może równie dobrze chcieć ją zabić. Jeśli
mój bratanek stanie mu na drodze, sam może stracić życie. Mam nadzieję, że
Jason wkrótce zostanie ujęty. Nawet nie wyobrażam sobie, że mogłoby
zabraknąć Natalie lub Vincenta.
Jak wyglądałoby życie bez Vincenta, myślała Natalie, przechadzając się
po sklepie. Była pewna, że propozycja wyjścia na zakupy nie miała na celu
uzupełnienia zapasów w lodówce, lecz była ich wspólną próbą przepędzenia
myśli o obecnej sytuacji.
 Ja to wezmę.  Vincent sięgnął po ciężką butelkę z wodą.
Skrzyżowała ramiona.
 Naprawdę potrafię sama zrobić zakupy.
Posłał jej krzywy uśmiech.
 Nie byłbym taki pewien. Kupiłaś karczochy.
 Nie lubisz karczochów?  uniosła brwi.
 Nie jadam liści  odparł.
Natalie się zaśmiała.
184
RS
 Masz jeszcze jakieś zastrzeżenia?
Przyjrzał się zawartości koszyka.
 Nie. Odwaliłaś kawał dobrej roboty. Może i potrafisz sama zrobić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl